Yaoi of Manhattan

Znajdź swoje miejsce w świecie yaoi.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#31 2012-05-19 23:26:40

Maxwell Davis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-13
Posty: 78
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Nie zareagował w jakikolwiek sposób na kolejne słowa mężczyzny. Pozwolił mu wstać, a potem, gdy już drzwi łazienki zatrzasnęły się za Lucyferem na dobre, Maxwell nabrał powietrza w płuca, starając się utrzymać je w nich przez jak najdłuższą czas. Pod koniec niemalże zrobiło mu się ciemno przed oczyma, więc zachłysnął się kolejnym haustem, na moment kładąc papierosa na blacie pobliskiej szafki. Sięgnął do tylnej kieszeni na swoich spodniach, wyciągając stamtąd niewielki woreczek. To była dosłownie chwila i kolejny, bezproduktywny impuls. Kilkanaście minut później ocierał już nos grzbietem dłoni, tępym spojrzeniem wpatrując się w przeciwległą ścianę. Usiadł na blacie w kuchni, powoli dopalając swojego mizernego papierosa, zaciągając się nim jak najgłębiej, jak najmocniej. Czuł się cholernie paskudnie, ale nie potrafił jasno odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego tak jest. Powinien to zignorować. Przecież zawsze ignorował. Lucyfer, ty cholerny, pieprzony diable... gdybyś tylko wiedział...


Masz rację. Polityka i seks sprowadzają się w sumie do jednego – do pieprzenia.

Offline

 

#32 2012-05-19 23:41:46

Lucyfer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-10
Posty: 1585
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

W końcu, kiedy emocje całkowicie opadły, a przynajmniej tak mu się wydawało, wyszedł spod prysznica. Wytarł się cały, zaczesując tylko włosy do tyłu. Wsunął na siebie bokserki, a potem jeansy, które zawsze jakimś cudem były w łazience, jakby specjalnie czekały na taki moment. Robił to wszystko całkowicie automatycznie, bo jego myśli były z chłopakiem za drzwiami. O ile w ogóle jeszcze tam był. Wyszedł z łazienki i najpierw spostrzegł, że jego łóżko jest puste i na jego twarzy ukazało się coś w rodzaju bólu zmieszanego z rozczarowaniem. A przecież wiedział, że pójdzie... Dopiero kiedy spostrzegł Maxa w kuchennej części mieszkania, dotarło do niego, że może trochę przesadził. Podszedł do niego powoli, kładąc ręce po obu stronach jego nóg. Uniósł głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Max wydał mu się nieobecny, a do głowy przyszedł mu tylko jeden powód. Brał. Nie był jednak ani jego matką, ani ojcem, ani tym bardziej mesjaszem. Nie powinien go osądzać. Nie powinien mu zakazywać. Ściągnął usta, szukając jakichkolwiek słów, które byłyby odpowiednie.
-Zapomnij o tym.
No naprawdę, bardzo odpowiednie. To nic, że nie miał pojęcia w jaki sposób traktuje go ten chłopak. To, że on nie miał nikogo innego, że traktował ich relację jak prawdziwy związek nie oznaczało, że chłopak tak robił. Nie musiał. Do niczego się nie zobowiązywał. Lucyfer chciał po prostu wiedzieć... Ale będzie musiał jakoś dać radę bez tego.
Spuścił wzrok na jego klatkę piersiową, by po chwili po prostu ciężko westchnąć.


You never know how much time you'll have.

Offline

 

#33 2012-05-19 23:56:34

Maxwell Davis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-13
Posty: 78
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Odczekał spokojnie, aż do momentu w którym Lucyfer przystanął przed nim, kładąc dłonie po obu jego bokach. Źrenice Maxa były niemalże nienaturalnie rozszerzone. Prawie niedostrzegalne pod nimi tęczówki zatraciły gdzieś swoją naturalną, stalową barwę. Teraz wydawały się wyblakłe, po prostu szare, bez dodatkowych odcieni. Davis pokręcił nieznacznie głową, z niejakim niedowierzaniem. Zgasił papierosa o blat stołu, pstryknąwszy w niego lekko, w efekcie czego udało mu się trafić niedopałkiem prosto do zlewu.
- To twój sposób na życie, Licnoln? Pierdolisz głupoty, a potem każesz ludziom zapominać? - upewnił się swoim mrukliwym głosem, przyglądając mu się na tyle uważnie, na ile pozwalało mu na to działanie narkotyku, którym bardzo subtelnie się nafaszerował. Westchnął ciężko, mrużąc brwi, co jeszcze bardziej upodobniło go do jakiegoś dzikiego zwierzęcia. Przy tym grymasie rysy twarzy Davisa sporo zyskały na ostrości.
- Podoba mi się... - mruknął. - Problem w tym, że wszystko mi się w tobie podoba, a to męczące. Cholernie męczące. - dodał, bez uprzedzenia kładąc mu dłonie na policzkach i przyciągając go do siebie stanowczym, nie pozbawionym brutalności, a mimo to dziwnie spokojnym gestem. Szybko odnalazł usta mężczyzny i wpił się w nie zachłannie, drażniąc językiem podniebienie partnera. W trakcie tego natarczywego pocałunku uśmiechnął się mimowolnie. Po swojemu. Drapieżnie.


Masz rację. Polityka i seks sprowadzają się w sumie do jednego – do pieprzenia.

Offline

 

#34 2012-05-20 00:07:03

Lucyfer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-10
Posty: 1585
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Lucyfer jednak nie wiedział nawet czy mówi to Max czy narkotyki. Pozwolił mu jednak się pocałować. Odpowiedział na to dosć brutalnie, tak jak to obaj lubili. Ich języki złączyły się w dzikim, wręcz agresywnym tańcu, którego żaden nie zamierzał przestać. Lucyfer oderwał się od niego dopiero, kiedy poczuł, że brakuje mu powietrza.
-A mam inne wyjście? Skoro nie powiesz mi tego, co chcę usłyszeć, muszę po prostu to zostawić w spokoju... - powiedział, patrząc mu w oczy. Chciałby kiedyś wrócić do domu i zastać Maxwella tutaj, tak po prostu. Nie byłoby w tym żadnego podtekstu. I wcale nie chodziłoby o seks. Rozmawialiby, może nawet o głupotach, a potem zjedli coś dobrego. Max pośmiałby się trochę z Lu, uważając że robi się uczuciowy i jego wewnętrzny "diabeł" gdzieś zanika. Teraz jednak w głowie Lu pojawiała się wciąż jedna i ta sama myśl. "Czy on tak naprawdę chce ze mną być?". Już na wet nie chodziło o fakt, że mu się podoba. Chodziło o dzielenie ze sobą życia. Może nie całego, bo nawet Lucyfer nie był takim optymistą, żeby wierzyć w cuda, ale tę najbliższą przyszłość. Maxwell wcale o tym nie myślał. A jeżeli tak, nie dawał tego po sobie poznać. Dlatego też Lucyfer musiał sobie obiecać. Nigdy więcej nie wyjdzie z inicjatywą, nigdy więcej nie wymusi na nim nic, co miałoby związek z uczuciami. Poczeka. Nawet jeżeli będzie czekał tylko na to, żeby usłeszeć, że jest młody i nie chce związku. Przynajmniej byłoby to coś szczerego. I konkretnego. A tego właśnie było mu trzeba.


You never know how much time you'll have.

Offline

 

#35 2012-05-28 21:05:19

Maxwell Davis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-13
Posty: 78
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Max widział to wszystko nieco inaczej. On nawet nie starał się analizować dogłębnie sytuacji, w której obecnie się znajdował. Liczyło się tylko to, że było mu dobrze i że wciąż mógł mieć przy sobie Lucyfera Lincolna. W sumie trudno było mu się dziwić. Dopiero co skończył te swoje osiemnaście lat i choć życie zaserwowało mu w pewnym momencie sporego kopa w tyłek, wciąż był jeszcze szczeniakiem. Powoli jednak zaczynało chyba docierać do niego, że nie może wiecznie trwać w martwej strefie i że prędzej czy później będzie musiał się ukierunkować. Póki co jednak w nosie miał to wszystko i żył chwilą, jak zawsze.
- Za szybko się poddajesz, Lincoln. - wymruczał, trącając nosem jego nos. Złożył na odsłoniętym karku mężczyzny gorący, wilgotny pocałunek, a potem cofnął twarz, nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
- Ej... - przechylił nieznacznie głowę. Coś mu nie pasowało. - ...co jest? - zmarszczył nieznacznie brwi, nadal przyglądając mu się uważnie.


Masz rację. Polityka i seks sprowadzają się w sumie do jednego – do pieprzenia.

Offline

 

#36 2012-05-28 21:18:14

Lucyfer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-10
Posty: 1585
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Trudno byłoby ukryć fakt, że między nimi naprawdę była spora różnica wieku. Mimo wszystko dwanaście lat to dwie trzecie całego życia Maxwella. Nie mógł mu niczego narzucać. On w jego wieku nawet nie pomyślałby o związku, o niczym stałym. To dopiero byłoby śmieszne! Marnować swoje najlepsze lata, żeby z kimś być? Niezłe, naprawdę niezłe. Teraz jednak miał lat trzydzieści i wszystko wyglądało trochę inaczej.
Nie skomentował słów Maxwella, choć na usta już cisnęło mu się coś w stylu, że przy nim nie da się nie poddać. Max potrafił wywierać presję i naciskać w sposób, jaki nikt inny tego nie potrafił. Tak samo było z kończeniem tematu. Lu nie był w stanie ciągnąć czegoś, czego chłopak ciągnąć nie chciał. Kiedy jednak usłyszał jego pytanie, wpatrując się w jego oczy, o mało nie odwrócił spojrzenia. W końcu nie powiedział mu jeszcze wszystkiego. Chciał szczerości, a sam ukrywał przed nim coś, co powinien powiedzieć mu na samym wstępie. Ale jak? To było zbyt żenujące, zbyt krępujące. Nie chciał.
Położył dłoń na jego udzie, zadzierając podbródek, by go pocałować. Mimowolnie uśmiechnął się, czując jego usta na swoich.
-Nic, o czym musielibyśmy rozmawiać w tej chwili. Mamy jeszcze sporo czasu.


You never know how much time you'll have.

Offline

 

#37 2012-05-28 21:35:04

Maxwell Davis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-13
Posty: 78
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Wbrew sobie Maxwell cofnął twarz, tym samym odrywając się niemalże natychmiast od ust Lucyfera. Zareagował instynktownie i nie potrafiłby odpowiedzieć na pytanie dlaczego zdecydował się przerwać pocałunek. Coś po prostu kazało mu to zrobić. Czuł w kościach, że nie jest w porządku. Nie lubił, kiedy ludzie cokolwiek przed nim zatajali, choć przecież z drugiej strony nigdy nie przejmował się problemami innych. Jednym słowem był w kropce, ale zapewne później przyjdzie mu zastanawiać się nad swoim położeniem. Póki co po prostu działał.
- Lu. - złapał jego podbródek, chcąc mieć pewność, że mężczyzna nagle nie ucieknie wzrokiem. - Do cholery, możesz robić w konia swoich przełożonych, ale nie mnie. Czasu mamy sporo, więc mów. - wymruczał, mimo wszystko nie mogąc powstrzymać się od przesunięcia dłonią po jego klatce piersiowej.


Masz rację. Polityka i seks sprowadzają się w sumie do jednego – do pieprzenia.

Offline

 

#38 2012-05-28 21:51:23

Lucyfer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-10
Posty: 1585
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Lu pewnie nazwałby go hipokrytą, gdyby tylko na głos wypowiedział, że nie lubił, kiedy coś przed nim zatajano. To ciekawe, że Max ze wszystkich ludzi na świecie zatajał przed Lucyferem pewnie najwięcej rzeczy. W końcu, gdyby ktoś zapytał go, co on o nim wie, odpowiedź byłaby dość krótka i mało wyczerpująca. Był pewien, że jest sporo rzeczy, którymi Max po prostu nie będzie chciał się z nim podzielić.
Co się tyczyło samego Lucyfera... pozycja w jakiej się znajdował w żaden sposób nie ułatwiała mu uciekania od problemu. Jak miał przedłużyć maxwellową niewiedzę, skoro on nie dawał mu w ogóle takiej możliwości? I skąd do cholery w ogóle wiedział, że coś jest nie tak? Czy naprawdę go znał? Zobaczył to na jego twarzy? Nie, na pewno nie... Mimo to innego wytłumaczenia nie było.
Rzeczywiście, Lucyfer chciał oderwać wzrok, bo byłoby mu łatwiej mówić o tym wszystkim nie patrząc na niego. Dlatego mimo, że Max trzymał go teraz, Lu spróbował się wyrwać. No tak, jak się domyślał nie był wystarczająco silny. Mimo to zacisnął powieki, nabierając powietrza do płuc, jakby sądził, że doda mu to otuchy. To Max, jego facet, tak? Chyba nie zostawi go dlatego, że ktoś... Z drugiej strony czemu miałby być z kimś, kto przeżył takie upokorzenie? Zaraz miał się o tym przekonać.
-Kiedyś poznałem takiego chłopaka, który się koło mnie kręcił, James... poznałeś go - zaczął, w końcu otwierając oczy. Wpatrywał się w Maxa. No skoro już to mówił, to mówił. Bez żadnych udogodnień. - Chciałem mu pomóc, żeby nie musiał mieć problemów ze swoim alfonsem, czy kim tam ten facet był, więc poszedłem do jego biura, żeby zdobyć jakieś dowody dla sądu, a wtedy...
Głos mu się załamał. Wciąż patrząc na Maxa, po prostu pokręcił głowa, nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa na to, co się zdarzyło.


You never know how much time you'll have.

Offline

 

#39 2012-05-28 22:09:06

Maxwell Davis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-13
Posty: 78
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Max wciąż trzymał jego podbródek, nawet gdy Lu uciekł od kontaktu wzrokowego w najprostszy możliwy sposób, po prostu zaciskając powieki. Instynktownie położył mu drugą dłoń na policzku, jakby ten gest miał ułatwić mężczyźnie dalszą rozmowę. Davis słuchał, nie przerywając mu, chociaż to do niego niepodobne. Podświadomie wyczuwał, że nie warto ingerować, dopóki Lucyfer sam nie uzna, że powiedział już zbyt wiele. Wtedy chcąc nie chcąc Max będzie musiał go przycisnąć. Nienawidził niedopowiadanych zdań, ale do cholery, przecież przede wszystkim zależało mu na tym, żeby w jakiś sposób ulżyć Lincolnowi. Tak, to niesłychane, a jednak prawdziwe. Chyba po raz pierwszy w życiu niedźwiedź postanowił ingerować w problemy inne niż własne. Nie miał pojęcia co go do tego popchnęło, ale też nie zastanawiał się nad tym. Kiedy tak chłonął kolejne słowa partnera, powoli zaczynała w nim wzbierać wściekłość, która od tak dawna nie miała okazji ujrzeć światła dziennego.
- A wtedy? - wtrącił mu się w wypowiedź, nadal nie spuszczając z jego twarzy uważnego spojrzenia zimnych, stalowych oczu. - Co się wtedy stało? - starał się panować nad głosem, ale mimo tych wysiłków jego ton i tak przypominał ostrze, przecinające powietrze z łatwością noża wchodzącego w masło.


Masz rację. Polityka i seks sprowadzają się w sumie do jednego – do pieprzenia.

Offline

 

#40 2012-05-28 22:17:04

Lucyfer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-10
Posty: 1585
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Zacisnął usta w cienką kreskę, czując że po prostu nie da rady tego powiedzieć na głos. Nie Maxowi, do cholery. Przełknął głośno ślinę, biorąc jeszcze głębszy oddech niż poprzednio. Czy aby nie obiecał sobie, że mu powie? Czy nie przysiągł sobie, że choćby nie wiadomo jaki Max miał stosunek do niego, on miał być szczery i mówić mu, jeżeli coś będzie nie tak? Tylko czy to, co się stało dało się zakwalifikować pod "coś nie tak"? Nie, raczej nie. Co nie zmieniało faktu, że był obecnie w sytuacji bez wyjścia. Przecież nie zakończy teraz zdania, mówiąc, że porozmawiali i wyszedł. Maxwell nie był kretynem, nie uwierzyłby mu. Poza tym, na mało by się to zdało. W końcu Lu wiedziałby co się stało, że go okłamał, mimo że obiecywał sobie nigdy tego nie zrobić. Przesunął językiem po spierzchniętych wargach, czując dziwne szczypanie w oczach, którego nie czuł już od wielu lat. No pewnie, jeszcze tego mu brakowało.
-Oni mnie wykorzystali, Max - powiedział, mając nadzieję, że zrozumie. Byle tylko nie kazał mu mówić tego jednego słowa, byle po prostu zrozumiał...


You never know how much time you'll have.

Offline

 

#41 2012-05-28 23:02:26

Maxwell Davis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-13
Posty: 78
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Zrozumiał. W jaki inny sposób grupa mężczyzn mogłaby wykorzystać innego mężczyznę do tego stopnia, że ten nie byłby w stanie mówić o tym otwarcie. Zrozumiał aż za dobrze. Poczuł dziwne ukłucie w okolicach klatki piersiowej, coś, czego doświadczał bardzo rzadko i co za wszelką cenę starał się później wyrzucić ze swojej pamięci, zupełnie jak gdyby ta sytuacja nie miała w ogóle miejsca. Jak długo mógł się okłamywać. Cofnął dłonie. To co w nim wezbrało, porównywać można było do małej, prywatnej, wyniszczającej organizm wojny. Zeskoczył z blatu, obchodząc Lucyfera. Pochylił się nad stołem, kładąc na nim dłonie zaciśnięte w pięści. Oddychał ciężko, nieregularnymi haustami łapiąc powietrze. W końcu jednak zdecydował się przerwać tą zmowę milczenia. Nic więcej nie było mu potrzebne, poza jedną, najbardziej istotną rzeczą.
- Podaj mi adres Jamesa. - to nie była prośba. To był jawny, niemalże lodowaty i pozbawiony wszelakich skrupułów nakaz.


Masz rację. Polityka i seks sprowadzają się w sumie do jednego – do pieprzenia.

Offline

 

#42 2012-05-29 11:38:11

Lucyfer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-10
Posty: 1585
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Czując jak Maxwell się cofa, Lucyfer poczuł coś na kształt rozczarowania. Chociaż z drugiej strony, czego mógł się spodziewać? Że Max przyciągnie go do swojej piersi, przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze? Nie, on taki nie był i Lucyfer byłby głupi, łudząc się o coś takiego. Pytanie brzmiało, czy on w ogóle czegoś takiego by chciał? Może gdzieś tam głęboko tak. Równie mocno pewnie chciałby, by Max zaśmiał się i obrócił to wszystko w żart, by nigdy więcej nie musieli do tego wracać. Ale on tego nie zrobił. Wstał i odszedł od niego. Chyba po raz pierwszy od tamtego zdarzenia Lucyfer poczuł się naprawdę brudny. Nerwowym gestem potarł swój kark, opierając się tyłkiem o blat kuchennego stołu. Przez chwilę chciał do niego podejść, ale w końcu zdecydował się, że lepiej będzie dla Maxa, kiedy da mu chwilę. Może on po prostu nie chce przez jakiś czas być blisko niego - zrozumie to. W końcu nie często dostaje się takie wieści. Westchnął, obserwując zachowanie Maxwella. Wyglądał, jakby się tym przejął, a z tego co wiedział Lu - Max przejmował się rzadko, a już na pewno sprawami, które nie dotyczyły jego własnego tyłka. No, może jeszcze tyłka Kate, ale do tego to on by się zapewne nie przyznał. Teraz jednak przejmował się Lincolnem. A przynajmniej takie miał wrażenie.
Adres Jamesa. Lucyfer nie chciał mu go dawać. I wcale nie dlatego, że Max mógłby coś temu chłopakowi zrobić, bo Lucyfer już naprawdę miał go dość. Doszedł po prostu do wniosku, że to jego wina. To on wpakował się tam, grając wielkiego, pierdolonego bohatera. Nikt mu nie kazał. Nikt nie mówił "Lucyferze, ratuj mnie!". Nie, to jego chore ambicje, przerośnięte ego, które powiedziały mu, że jeżeli ktoś ma coś zrobić w tej sprawie, to tylko Lucyfer Lincoln. I mimo że patrzenie na Jamesa przypominało mu o tym wszystkim, to przecież nie mógł go za to obwiniać. A szkoda. Dobrze byłoby mieć kozła ofiarnego.
-To nie jego wina, Max - powiedział, wpatrując się w jego plecy. Mimo to i tak go posłuchał. Podszedł do swojego biurka, by wziąć z niego kartkę i napisać odpowiedni adres. Nie było daleko. Kilka przecznic stąd, tuż obok baru kanapkowego. Lucyfer stanął obok Maxa, wyciągając dłoń z trzymaną karteczką. Chciał, żeby chłopak w końcu na niego spojrzał. Chociaż na chwilę. I wtedy zaśmiał się w ten nerwowy sposób, który całkowicie zdradził wszystko, co czuł, czego się bał. Juz nawet nie mógł tak swobodnie patrzeć na swojego faceta, odwrócił się, zaciskając ze złości pięści. Zły był na samego siebie, że nie potrafi utrzymać tych pieprzonych emocji tylko dla siebie, że obarcza nimi Maxa.
-Teraz moje pytanie, czy mnie chcesz, nabrało całkiem nowego znaczenia - powiedział, starając się by jego głos zabrzmiał normalnie. Nie zabrzmiał, ale to nic. Maxwell nie powinien zwrócić na to uwagi. A przynajmniej taką nadzieję miał Lincoln. Że chłopak zignoruje jego zachowanie, głos, śmiech, zaciśnięte pięści, a przede wszystkim emocje, których nie mógł zahamować. Jak dziecko, całkiem na dziecko...
[Takie komentarze tworzą się, gdy Cię nie ma, a ja mam ochotę poMaxować : D]


You never know how much time you'll have.

Offline

 

#43 2012-05-29 21:46:21

Maxwell Davis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-13
Posty: 78
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Podświadomie chciał go do siebie przygarnąć. Chciał po prostu złapać go w pasie, przyciągnąć i pocałować, głęboko, długo, natarczywie. Nie zrobił tego jednak. Wyczuwał w sobie jakąś blokadę, o nieznanym podłożu. Miał powiedzieć, że wszystko będzie dobrze? Ni było i nie będzie. Przynajmniej dopóki nie zrobi porządku z pewnymi sprawami. Podjął już decyzję. Nie wyobrażał sobie, że mógłby teraz zrezygnować z interwencji. Lucyfer Lincoln. Jego facet. Jego Lucyfer. Wzbierała w nim wściekłość, a na samą myśl o tym czuł, że po plecach przebiegają zimne, nieprzyjemne ciarki. Coś łapało go za gardło, dusząc i szarpiąc uporczywie, dopóki ponownie nie zacisnął dłoni w pięści. Wtedy uczucie minęło. pozostała jedynie złość, a może nawet niemożliwa do opisania frustracja. Resztki zdrowego rozsądku podpowiadały mu, że nie powinien iść tam teraz, gdy tak wezbrały w nim negatywne odczucia. Jak zwykle jednak zignorował to nieme przesłanie, zdając się na instynkt samozachowawczy, tak dobrze już wykształcony przez wszystkie te lata. Nawet Lucyfer nie byłby w stanie go teraz powstrzymać. Maxwell wyprostował się, rzucając mu pobieżne, suche i pozbawione przekazu spojrzenie. Potem przeszedł do salonu, złapał swoją koszulkę, wciąż poniewierającą się na ziemi i w pośpiechu wciągnął ją na tors. Przy drzwiach założył glany, nawet ich nie wiążąc. Nie odezwał się ani razu. Jedynie jego przyspieszony oddech pobrzmiewał cichym rytmem w pomieszczeniu.


Masz rację. Polityka i seks sprowadzają się w sumie do jednego – do pieprzenia.

Offline

 

#44 2012-05-29 21:55:21

Lucyfer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-10
Posty: 1585
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Jego spojrzenie powędrowało za Maxem. Szedł. Zostawiał go. W głowie Lincolna tyle myśli próbowało zająć jego uwagę, ale nic tak naprawdę nie martwiło go tak bardzo jak fakt, że Maxwell właśnie wychodził. Nie odzywał się do niego. Mógł mu nie mówić. Mógł siedzieć cicho i udawać, że jest w porządku. I wtedy przyszła kolejna myśl, która przebiła się przez całą resztę, a co jeśli wyjdzie i nie wróci? Zacisnął powieki, nie mogąc nawet o tym myśleć. Czy była możliwość, że więcej nie zobaczą się przez to, że powiedział mu co się stało? A jeśli tak, to jak Lu to w ogóle zniesie? Przełknął głośno ślinę, odsuwając się od kuchennego blatu. Ruszył w kierunku mężczyzny powoli, jakby spodziewając się, że ten zaraz powie mu, żeby się nie zbliżał. Jakby mógł go zarazić. Upokorzeniem. Brudem. Już to zrobił. Pieprzył się z nim nic mu wcześniej nie mówiąc. Tylko czy to miało dla Maxa znaczenie? Lucyfer nie był w stanie go w tym momencie rozszyfrować. Widział tę złość, ale nie miał pojęcia czy zły był na niego czy ogólnie na całą tę sytuację. Musiał coś powiedzieć, cokolwiek, bo przez tę ciszę oszaleje. Czuł to.
-Max... - zaczął, a jego twarz wykrzywił grymas bólu. - Przepraszam, że tak wyszło... nie chciałem.


You never know how much time you'll have.

Offline

 

#45 2012-05-29 22:15:09

Maxwell Davis

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-13
Posty: 78
Punktów :   

Re: Maxwell x Lucyfer

Zgniótł w dłoni kartkę z adresem, tylko po to, by po chwili wygładzić ją odruchowo i schować do kieszeni spodni. Kiedy się wyprostował, jego twarz przypominała wyrytą w kamieniu, bezosobową maskę. Jedynie ostre jak zwykle rysy twarzy nadawały mu jakiś określony kształt. Nie chciał na niego patrzeć. Wiedział, że jeszcze jedno, choćby ukradkowe spojrzenie i będzie musiał przetrawić na nowo wszystkie te informacje. Potrzebował czasu, chwili wytchnienia, jednocześnie doskonale zdając sobie sprawę, że to jedynie złudne nadzieje. Lucyfer stał przecież tuż obok, najwyraźniej oczekując jakiejkolwiek reakcji. Wbrew sobie wzrokiem powrócił więc na jego twarz. Słowa mężczyzny dodatkowo wytrąciły go z równowagi. Davisowi nie chciało się wierzyć, że Jesus właśnie to powiedział. Że przeprosił go za coś takiego.
- Chodź no tu... - puściły mu nerwy. Zapomniał o tym, że nie powinien go teraz dotykać, bo tylko spotęguje to cały ten gniew i frustrację. Nie czekając, złapał za pasek spodni Lucyfera i przyciągnął, zamykając jego ciało w szczelnym, mocnym uścisku. Wplótł palce w jego włosy, obejmując potężnym ramieniem.
- Nie waż się przepraszać, Lincoln. Nie za to...

Ostatnio edytowany przez Maxwell Davis (2012-05-29 22:17:56)


Masz rację. Polityka i seks sprowadzają się w sumie do jednego – do pieprzenia.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl