Znajdź swoje miejsce w świecie yaoi.
Podniósł na niego zaskoczone spojrzenie. Przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć, a jego policzki delikatnie się zarumieniły. Zaraz jednak znów zalał mężczyznę potokiem słów, wzrok wbijając w jego drugą rękę, lecząc ją jednocześnie.
- Śmierć przez uduszenie musi być bardzo bolesna, nie uważasz? Tak samo, jak prze utopienie. Najlepiej jest chyba spaść z ogromnej wysokości, albo zostać celnie postrzelonym, jeśli oczywiście ma się umrzeć przedwcześnie. Nawiasem mówiąc, to straszne, że niektórzy decydują za Boga o tym, kiedy ktoś ma umrzeć. Nie chciałbym, żeby ktoś decydował o tym, jak długo ja będę żył. Oczywiście, jeśli byłbym człowiekiem.
Offline
-Żaden sposób śmierci nie jest dobry, Calebie- odpowiedział puszczając jego dłoń. Uniósł rękę ponad jego ramieniem, na moment przysuwając się do niego. Wydawałoby się że chce go objąć, lecz tylko sięgnął po kubek z herbatą, stojący na stoliku za plecami anioła i wrócił do poprzedniej pozycji.
-I dlaczego Bóg ma mieć prawo decydować o czyjejś śmierci, a my nie? Czy to nie to samo?
Ostatnio edytowany przez Vipera (2012-12-27 21:52:45)
Offline
Serce zabiło mu szybciej, kiedy mężczyzna tak się do niego przybliżył. Odetchnął cicho, kiedy wrócił na poprzednie miejsce.
- To Bóg nas stworzył, więc ma prawdo decydować o długości naszego życia - doparł na jego pytanie.
Starł z jego ręki ostatnią smugę krwi i uśmiechnął się, zadowolony, że uleczył wszystkie rany. Odniósł ręcznik do łazienki i przemył ręce, a kiedy wrócił, usadowił się na jednej z puf i sięgnął po kubek z ciepłym napojem.
- Nawet my nie powinniśmy decydować o własnej śmierci. Bóg dla każdego ma plan, w który nie powinniśmy ingerować - ostrożnie upił herbaty, subtelnie marszcząc brwi, kiedy poczuł, że wciąż jest gorąca.
Offline
-To Bóg WAS stworzył- podkreślił, trzymając kubek w obu dłoniach tuż przy ustach.
-Nie jestem dzieckiem waszego Boga. Jestem poza waszym prawem- mruknął, obracając kubek w dłoniach. -Ale jeśli już przy tym jesteśmy, to jeśli wszystko jest z góry zaplanowane rzez Boga, to czy jego planem nie jest byś popełnił samobójstwo?
Offline
Zmarszczył lekko brwi, upijając znów herbaty.
- Bóg nikomu nie planuje samobójstwa. Tak kończy się ingerowanie za bardzo we własne życie. Do czego zmierzasz?
Nie bardzo rozumiał, o co właściwie smok go pytał.
Offline
-Przecież wszystko dzieje się zgodnie z planem waszego Boga. Ciągle mówicie 'taka była Jego wola" "Tak Bóg chciał" "skoro Bóg chciał, tak miało być"...- westchnął od serca.
-A tu nagle ktoś popełni jakąś zbrodnie. Samobójstwo. Morderstwo. Ktoś kogoś pobije, okradnie i wszystko inne. Tu już nie mówicie że "Taka była Jego wola". Skąd wiadomo co jest wolą Boga, a co nie?
Offline
- Bóg nie chce dla ludzi źle. Gdyby nie byli tak zaślepieni chęcią władzy i bogactwa, żyliby całkiem inaczej.
Skrzyżował nogi, a kubek postawił na jednej z kostek.
- Niestety ludzie zaczęli mylić zło z dobrem, bo Bóg dał im wolną wolę, możliwość wyboru między tymi dwoma. Żyć w grzechu jest znacznie prościej, więc odwrócili się od Boga i kończą, jak kończą.
Offline
-A czym jest dobro, a czym zło?- zapytał. Dopił herbatę i odstawił pusty kubek na stolik.
-Coś co jest dobre dla innego może być złe i na odwrót. Gdzie więc jest jakiś wyznacznik, albo ktoś kto decyduje co jest czym?- zapytał.
-Wasz Bóg? Bóg który mówi w waszym świętym piśmie o gwałtach, zabójstwach, prostytucji, dzieciobójstwie czy kanibalizmie?- zapytał z wyraźną kpiną, spoglądając na anioła. Ta rozmowa zeszła na dziwne tory, ale religie to było coś, na co Drago był uczulony. On nie wierzył w żadnego boga. Sam dla siebie jest panem i władcą i on decydował czego mu wolno, a czego nie.
Offline
- Zauważ, że każdy z ludzi, którzy dopuszczają się podobnych czynów albo zostają ukarani, nie przyjmując bożej pomocy, albo z niej właśnie korzystają i porzucają życie w grzechu, by cieszyć się darami, jakie Bóg zsyła na swe dzieci.
To prawda. Stary testament pełen był fragmentów, które sprzeczne były z wiarą. Nowy jednak wyraźnie mówił, gdzie znajduje się granica między złem, a dobrem.
Offline
Uśmiechnął się pod nosem i odchylił się do tyłu, wspierając na łokciach. Może i rany się pozasklepiały, ale nadal wszystko go bolało.
-Może i masz rację- mruknął. Chociaż i tak nie był przekonany, nie zamierzał z aniołem się kłócić. Westchnął cicho i z cichym jękiem podniósł się z podłogi.
-Skorzystam z łazienki- oznajmił, ruszając w stronę, gdzie wcześniej Caleb odniósł brudny ręcznik.
Offline
Kiwnął lekko głową na znak, że pozwala mu pałętać się po jego królestwie, choć zapewne jakby się nie zgodził, smok i tak polazłby tam, gdzie by chciał. Caleb w porównaniu z nim prezentował się gorzej, niż parówka.
Dopił herbatę i podniósłszy się, skierował w stronę aneksu kuchennego, zgarniając po drodze kubek mężczyzny. Nucąc pod nosem usłyszaną niedawno w radiu piosenkę zabrał się za zmywanie naczyń, doszedłszy do wniosku, że mężczyzna pewnie i tak zaraz będzie wychodził, więc nie uzna tego za niegrzeczne. I choć mógł poczekać te 5 minut, to wiedział, że zwyczajnie nie będzie mu się chciało.
Offline
W łazience zmył z siebie resztki krwi, obmył twarz, kark i dłonie, przy okazji oglądając się w lustrze i podziwiając pracę anioła. Zmarszczył brwi i rozpiął spodnie, zsuwając je nisko na biodra i odsłaniając zagubioną ranę na miednicy, nad prawym udem, wokół której powstał pokaźny, brzydki siniak. Westchnął cicho, zastanawiając się, czy zgłosić się z tym do Caleba. Wsparł się na wyprostowanych rękach o brzegi umywalki, przyglądając się swojemu obliczu. Skrzywił się, w duchu stwierdzając że ma naprawdę paskudną mordę. Odwrócił się i przytrzymując spodnie za szlufkę, coby ich nie zgubić, wyszedł z łazienki i przystanął dopiero przy kontuarze.
-Caleb... mógłbyś jeszcze tym się zająć?- mruknął odsłaniając ranę nisko na biodrze.
Offline
Skończył myć ostatni kubek i dopiero wtedy przeniósł wzrok na mężczyznę. Niemal w momencie na jego policzki wstąpiły słodkie rumieńce. Przez chwilę wpatrywał się w ranę, nieświadomie przygryzając dolną wargę. Odwrócił się potem i opłukał dłonie w ciepłej wodzie. Wytarł je następnie w bluzkę i podszedł do mężczyzny. Rana mieściła się nieprzyzwoicie blisko jego miejsc intymnych, co bardzo Caleba krępowało. Drobna dłoń niepewnie ułożyła się na zadrapaniu i blondyn z trudem zatrzymał ją tam na chwilę. Kiedy tylko poczuł, że miejsce się wygoiło, momentalnie wrócił do zlewu, odwracając się do mężczyzny plecami, chcąc ukryć kompromitujące go rumieńce. Nie chciał nawet wiedzieć, co pomyślał o nim smok, skoro tak zareagował.
Ostatnio edytowany przez Caleb (2012-06-17 22:28:07)
Offline
Gdy anioł leczył jego ranę, Drago nie potrafił oderwać od jego uroczo zarumienionej buźki. Chłopak naprawdę był słodki. I taki... niewinny. Gdy skończył się od niego odsunął, smok przez chwilę wpatrywał się w jego plecy, a do jego głowy wpadł iście niegrzeczny plan. Chciałby jeszcze sobie popatrzeć na te słodkie rumieńce.
Powoli podszedł do chłopaka i przystanął za jego plecami. Caleb mógł poczuć ciepło bijące od jego ciała.
Vipera wyciągnął ręce i oparł je o zlew, po obu bokach blondyna, więżąc go w ten sposób.
-Jak mam ci podziękować za pomoc?- mruknął swoim seksownie zachrypniętym głosem.
Offline
Serce w jednej chwili przeszło do galopu, zupełnie jakby chciał wybiec mu z piersi i schować się pod łóżkiem w nadziei, że tam nikt nie usłyszy, jak głośno bije. Wstrzymał powietrze, bojąc się, że brunet usłyszy, jak mocno drży mu głos. Był zdecydowanie za blisko. O co najmniej cztery metry. Zacisnął dłoń na gąbce, czując jak pieką go policzki.
- N-nie musisz mi d-dzięko-ować... - wyjąkał.
Kiedy się denerwował zaraz cała pewność siebie gdzieś się ulatniała.
Offline