Znajdź swoje miejsce w świecie yaoi.
Przestał zdziwiony. Już dawno nie poszło mu tak banalnie łatwo. Ten anioł był naprawdę kiepski. Piekielnie. No ale przecież nie będzie narzekał. Oto jak się sprawia nowych sługusów, proszę państwa.
-Jak miło - powiedział, posyłając mu uśmiech, który nie mówił tylko "teraz jesteś mój", ale i "jeżeli coś wykombinujesz to zrównam cię z ziemią", plus wszystkich których kiedykolwiek znaleś, ale to trudno byłoby już upchnąć w jednym uśmiechu.
Offline
Westchnął przeciągle. W sumie powiedział to tylko dlatego, że chciał go zmusić do przestania. W sumie, to nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co mówi. Czuł się jak najgorszy zdrajca... Wytarł łzy, które popłynęły mu z oczu i spojrzał na niego z prawdziwą nienawiścią w oczach. Bez cienia strachu.
- Jesteś okropny. Ale dla ciebie to zapewne komplement. - mruknął cicho, podnosząc się z podłogi. Swoją drogą, nieźle obił sobie tyłek, kiedy to przez niego upadł. Nie, żeby miał zamiar mu o tym mówić.
Offline
-Zgadłeś - powiedział, uśmiechając się. Był podstępny, wiedział, co kogo skusi. Jedni lecieli na forsę, inni na kobiety czy mężczyzn, jeszcze inni woleli szybki samochód. Jednak najwięksi słabeusze poddawali się bez podania swojej ceny. Po prostu, byli zbyt słabi, by przetrwać chociażby etap pierwszy negocjacji, zwany torturami. Lu powinien pomyśleć nad nową nazwa, bo te całe "negocjacje" nie oddawały w pełni tego, co się działo. Cóż, takie życie. - Ale zawsze możesz mnie jakimś jeszcze obdarzyć. Nie zapomnij tylko dodać na końcu "panie".
Offline
Tyle, że nie było niczego, co też Oliver by chciał. Go nie obchodziły materialne dobra. A innych raczej Lucyfer nie mógłby mu dać.
- Chyba jednak spasuję. - mruknął, wzdychając ciężko. Wciąż odczuwał skutki tego, co zafundował mu Lucyfer. A nie trwało to długo, może minutę. Wolał nie myśleć, jakby się czuł, gdyby nie chciał wytrzymać jeszcze dłużej...
Offline
-Pocieszę się. Jesteś słaby, złamałeś się po trzydziestu sześciu sekundach. Dla nieba i tak nie byłbyś żadną pomocą. U mnie masz ciepłą posadkę i wcale nie musisz schodzić do piekła. Czy to nie wspaniałe? - zapytał, z udawanym entuzjazmem. Owszem, że było to wspaniałe. A przynajmniej zdaniem Lucyfera. Chłopak dostał od niego szansę i powinien ją wykorzystać. tutaj przynajmniej może się wykazać.
Offline
Jesteś słaby. To zdanie brzmiało mu w głowie przez dłuższy czas.
- To nie znaczy, że mam tak po prostu... zdradzić. - westchnął, krzywiąc się. Nienawidził się za to, że dał się tak łatwo złamać. - Jasne, wspaniałe... - dodał ponuro, wzdychając przeciągle. Nie, on tego nie chciał. Nie chciał mu służyć, pomagać. Nie chciał zdradzać... Ale teraz już nie miał wyboru.
Offline
-Ja też nie chciałem odchodzić z nieba, ale czasami jesteśmy skazani na coś, o czym wcześniej nie mysleliśmy. I wyobraź sobie, że czasami tak jest lepiej. Spójrz na mnie, nigdy nie byłem potężniejszy.
To akurat prawda. Jeżeli można mówić o tym, co komu wyszło na dobre, to wygnanie Lucyfera z nieba było tym, co wyszło mu na dobre. Może i musiał zbierać się przez długi okres czasu, ale teraz był wielki, teraaz był nie do zdarcia i nikt nie mógł mu tego odebrać.
Offline
- Czasem. - mruknął, siadając na podłodze. Przyciągnął sobie kolana pod brodę, wzdychając przeciągle. - Ale ja naprawdę nie chcę być wygnany... - dodał jeszcze, niczym małe dziecko, któremu to każe się iść do kąta. Objął kolana ramionami, przymykając lekko powieki. On po prostu nie pasował do takiej roli, nie był zły, a wręcz przeciwinie, do znudzenia wręcz niewinny.
Offline
-Wygnany nie przydasz mi się wcale. Będziesz moim szpiegiem w niebie, dlatego że wciąż jesteś skrzydlaty.
To było chyba jasne, prawda? Chłopak lepiej niech nauczy się dobrego aktorzenia, bo w przeciwnym razie zleci bardzo nisko, a Lu raczej już tam go nie będzie potrzebował bez skrzydełek. Cóż, był bezduszny, ale kogo to obchodziło? Bo na pewno nie jego.
Offline
- Ale jak ktoś się dowie, to będę. - mruknął, wzruszając ramionami. Nigdy nie potrafił zbyt dobrze udawać, jednak rzadko kiedy przebywał w niebie dłużej, od kiedy dostał to nowe zadanie. Po chwili jednak wstał ze swojego miejsca, przeciagając się. Nie może się przecież tak nad sobą użalać, prawda? - Dobra, nie ważne. - dodał w końcu, siadając na brzegu łóżka, obok niego.
Offline
-Pakt z diabłem, to ciekawe - powiedział, unosząc kącik ust. Jeżeli Oliver zostanie strącony z nieba, Lucyfer sam go zabije. Po co mu w piekle ktoś taki, skoro nie będzie mógł donosić? Był za słaby, by być upadłym. Szybciej zostanie pożywieniem dla wilkołaków czy wampirów. Podobno anielskie mięso jest całkiem niezłe. Tak słyszał od znajomego wilkołaka. Brzmiało niedorzecznie, lecz prawdziwie.
Offline
- Raczej nie mam wyboru. - mruknął, patrząc prosto na niego. Nie może pozwolić się strącić, bo dkoskonale wiedział, co też może się wtedy stać. Zdecydowanie wolał być już szpiegiem Lucyfera, niż zostać czyimś pożywieniem, bądź też, zostać zabitym. W sumie, to Oliver nie był tak słaby, jak się wydawał. On po prostu nigdy swojej mocy nie wykorzystywał i wykorzystywać nie umiał. Wystarczyłoby go troszkę podszkolić, a moze coś z niego by było.
Offline
-Jedna uwaga, jeżeli spróbujesz czegokolwiek przeciwko mnie, jeżeli zdradzisz mnie, mój szpiegu... zginiesz w męczarniach. A ja się dowiem, co knujesz. Zawsze wiem.
Szczególnie teraz, kiedy niedawno jego brat zdradził go tylko po to, by słychać mdłych arii operowych, co do te pory rozśmieszało Lucyfera, nie miał zamiaru pozwolić sobie, by ktoś go wykiwał.
Offline
- Wiem o tym. - powiedział, wzruszając ramionami. - Niczego innego jakoś się po tobie nie spodziewałem... - dodał jeszcze, po czym ziewnął przeciągle, zasłaniając przy tym swoją buzię dłonią. - Czego dokładnie chcesz się dowiedzieć? - zapytał jeszcze, siadając na łóżku po turecku, poprawiając okulary, które wciąż zjeżdżały mu z nosa.
Offline
-Wszystkiego co możliwe. Co zamierza, kiedy, jak, jaką nosi bieliznę jeżeli uznasz to za potrzebne - powiedział, przewracając oczami.
Liczył się każdy szczegół, oprócz tego, że pewnie i tak Lu zniszczy go przy pierwszej lepszej okazji, to przynajmniej trochę się nad nim poznęca zanim do tego dojdzie, czyli będzie właśnie tak jak być powinno.
Offline